29.11.2011

Burning Leaves - CB I Hate Perfume

Uwielbiam Christopher'a Brosius'a. Uwielbiam jego konsekwencję w tworzeniu wizji. Tak wizji, bo to nie są zwykłe kompozycje. To miejsca, to czas, to wspomnienia i fantazje.
I nie inaczej jest w przypadku Burning Leaves.
To absolutnie hipnotyczny zapach. Wyobraźcie sobie jesień, park, dzień raczej szary, choć bez deszczu czy mgły, słońce wkrótce zajdzie, już prawie zmierzcha. Jest pusto.




Żółte i czerwone liście szeleszczą głośno pod stopami. Wszędzie widać stosy zgrabionych przez ogrodnika liści, niektóre się delikatnie tlą, osnuwając dymem okolicę. Czujecie ten niezwykły aromat?
To własnie widzę wąchając tą niezwykłą kompozycję.
Żółte jesienne liście klonowe palone w ognisku połączone z zapachem tych opadłych i cudną mleczną słodyczą klonowego syropu. Nie mogę oderwać nosa...
Zapach jest raczej linearny, jedyna zmiana jaka zachodzi w czasie to stopniowe wysładzanie się kompozycji.



wersja water perfume
nuty: dym z palonych klonowych liści