31.12.2011

Życzenia Noworoczne

i trochę wspominek...

To był niesamowity rok. Chyba najlepszy w moim życiu :)
Od czego tu zacząć... od początku chyba...
Przywitałam rok w Szczyrku i to akurat nie było najszczęśliwsze. Moja noga w tym miejscu więcej nie postanie. Szkoda czasu, nerwów i już na pewno pieniędzy. I nie polecam hotelu Meta! Najgorsze miejsce w jakim byłam kiedykolwiek. Ale nie o tym miałam, bo najważniejsze jednak, że powitałam rok z kochającą rodziną: moim mężem, rodzicami, siostrą i najcudowniejszą córką wszech czasów!
Potem okazało się, ze udała się pewna inwestycja i mogę zaplanować wakacje. Postanowiłam więc spełnić swoje wielkie marzenie i zobaczyć Islandię. Kupiłam więc sprzęcior i w czerwcu polecieliśmy. Wynajętym samochodem (samochodzikiem właściwie) objechaliśmy prawie całą wyspę. Nieprawdopodobne miejsce! Cudne cudne! Jeśli się uda to polecę tam jeszcze raz, ale tym razem wiosną lub jesienią, bo chciałabym zobaczyć zorzę polarną :)
Potem wyjazd do Warszawy na spotkanie z przyjaciółkami z całej Polski. Choć wszystkie się znałyśmy, niektóre widziałam pierwszy raz. Surrealistyczne doznanie. Było fantastycznie!
Następny wyjazd to tygodniowy wyjazd w góry w okolice Wrocławia z najlepszymi przyjaciółmi. Bywałam w tych okolicach, ale jakoś dziwnym trafem w Pradze i Wrocławiu nigdy. A to piękne miejsca, choć Praga jest niemożebnie zatłoczona. Dużo łażenia po górach, choć Pawła musieliśmy spacyfikować trochę, bo byśmy ducha wyzionęli na trasach. I ten wyjazd był zarąbisty! I płodny ;) Kasia z Pawłem spodziewają się dziecka, czyli będę ciocią :D No i poznałam Wiedźmę z Pogórza :)
A potem zrobiłam coś, o czym zawsze mówiłam, że "kiedyś to zrobię". Pomyślałam, że teraz jest to "kiedyś" i skoczyłam... ze spadochronem! A potem jeszcze raz i jeszcze raz :) Jak na razie 14 skoków, ale chyba mnie to wciągnęło :) Zresztą nie ma już odwrotu, bo na mojej ręce po tych świętach zagościł mój własny wysokościomierz! Prezent od rodziny! A'propos dziękuję chłopakom ze aeroklubu za pomoc mężowi w zakupie :*
No i na koniec wyjazd z przyjaciółką do Krakowa! Rany jak było fajnie :) W Krakowie nie byłam blisko 15 lat, trochę się zmieniło od tego czasu. Pięknie tam jest. I poznałam osobiście kilka osób, które znałam tylko wirtualnie. Znowu surrealistyczne doświadczenie :)
Aaa, i jeszcze jakby tego było mało, mam różowe włosy! A nie farbowałam włosów od 7 lat w ogóle.
To tylko skrót roku, nie wszystko da się opisać, zresztą kto by to przeczytał. I tak więcej "naj" w jednym poście jeszcze nie widziałam :D
Ten rok obfitował w spełnione marzenia. Poznałam mnóstwo niesamowitych i cudownych osób. Chciałabym, aby następny rok choć po części był tak dobry jak ten!
A teraz przygotowuję się do Sylwestra. Nowy Rok przywitam w gronie przyjaciół i niezmiernie się z tego cieszę :)

Życzę wszystkim spełnienia marzeń!!! I zdrowia i szczęścia i pieniędzy i przyjaciół najlepsiejszych i w ogóle wszystkiego najlepszego! Bawcie się dobrze :)


a na koniec zeszłoroczne fajerwerki. Nie w hotelu Meta, wynieśliśmy się stamtąd do innego po trzech dniach.






















29.11.2011

Burning Leaves - CB I Hate Perfume

Uwielbiam Christopher'a Brosius'a. Uwielbiam jego konsekwencję w tworzeniu wizji. Tak wizji, bo to nie są zwykłe kompozycje. To miejsca, to czas, to wspomnienia i fantazje.
I nie inaczej jest w przypadku Burning Leaves.
To absolutnie hipnotyczny zapach. Wyobraźcie sobie jesień, park, dzień raczej szary, choć bez deszczu czy mgły, słońce wkrótce zajdzie, już prawie zmierzcha. Jest pusto.




Żółte i czerwone liście szeleszczą głośno pod stopami. Wszędzie widać stosy zgrabionych przez ogrodnika liści, niektóre się delikatnie tlą, osnuwając dymem okolicę. Czujecie ten niezwykły aromat?
To własnie widzę wąchając tą niezwykłą kompozycję.
Żółte jesienne liście klonowe palone w ognisku połączone z zapachem tych opadłych i cudną mleczną słodyczą klonowego syropu. Nie mogę oderwać nosa...
Zapach jest raczej linearny, jedyna zmiana jaka zachodzi w czasie to stopniowe wysładzanie się kompozycji.



wersja water perfume
nuty: dym z palonych klonowych liści

7.10.2011

Różowy szał

24-25 września miałam szalony weekend i wymagał on szalonej oprawy.
Kilka dni wcześniej zrobiłam sobie u fryzjera blond baleyage i nie powiem, kolor wyszedł piękny, ale nie wiadomo czemu wyglądałam w nim poważniej. Nie starzej, poważniej po prostu. Dlatego wpadłam z siostrą na pomysł położenia różowego tonera :)
Toner Alfaparf Jean's Color odcień Magenta wymieszany częściowo z odżywką aby nie wyszedł za ciemny.
Oto co z tego wynikło. Z góry przepraszam za jakość fotki z tonerem na głowie, ale całe farbowanko było wieczorem i zdjęcia z farbą na głowie były robione w świetle łazienkowym.





A tu widać co wyszło  w świetle dziennym. Fryzura nie teges, bo... zresztą zaraz sie dowiecie ;)
A tu w halogenowym. Sorry za bałagan w tle, ale to była 7.30 w niedzielę. Nie miałam siły ogarniać tła :/

A czemu jestem tak dziwnie ubrana?
A temu :D



I teraz wiadomo czemu włosy takie uklepane. Wszystko przez ten paskudny kask :D Ale weekend był PRZECUDNY!!!
A jak chcecie więcej fotek zobaczyć, to po prawej stronie jest link do mojego profilu na flickrze :)

A teraz mam już trwale różowe włosy zrobione. Niestety różowy szybko schodzi więc trzeba będzie wkrótce znowu podkręcić tonerem :)

21.09.2011

o filmie, który pozostaje w głowie ...

Znacie to uczucie? Kiedy wychodzicie z kina, a obejrzany film zostaje niejako z Wami jeszcze przez co najmniej kilka dni jak nie na zawsze? Mi się to zdarzyło kilka razy w życiu. Uwielbiam chodzić do kina, oglądam przeróżne filmy, jedne były gorsze, inne lepsze, niektóre bardzo dobre, ale takie które ze mną (we mnie) pozostają mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. No może dwóch ;)
Otóż zupełnie niepostrzeżenie, z zaskoczenia, bez uprzedzenia, bez jakiegokolwiek rozgłosu czy reklamy w piątek 16-ego września wszedł na ekrany kin najlepszy film jaki widziałam w ciągu ostatnich kilku lat. Trafiłam na niego przypadkiem, nie miałam w planie wyjścia do kina, nie wiedziałam nawet na co idę, po prostu kupiliśmy bilety. Na film "DRIVE".

I wpadłam w jego sidła. Światło, muzyka, klimat, aktorzy, zdjęcia, montaż, reżyseria i wreszcie historia ... Dla mnie arcydzieło. To będzie kiedyś klasyk, film kultowy (wiem że to słowo ostatnio mocno zostało zdewaluowane, co mnie doprowadza do wściekłości, bo jak można na kalosze mówić kultowe).
I jest wysoce prawdopodobne, że wkrótce białe wyścigowe kurtki ze skorpionem na plecach staną się w niektórych kręgach dość popularne. O ile coś takiego w ogóle będzie można kupić, bo jak na razie kurtka powstała tylko na potrzeby filmu, a stworzył ją Richard Lim.



Musicie koniecznie obejrzeć! Tylko uprzedzam, momentami jest dość brutalny.
A gatunek określiłabym jako melodramat-sensacja.

pachnące rozdanie u Sabbath!

Na blogu Sabbath of Senses są do wygrania perfumy! I to nie byle jakie!

Comme des Garcons!!!

Które dokładnie? Perfumeria Lulua czyli fundator nagrody daje wolny wybór zwycięzcy :) Ja osobiście chciałabym Guerilla 1, ponieważ ich nie znam, albo Calamus, bo go kocham i mi się kończy buteleczka.


19.09.2011

Zielone włosy, zielone butki...

... całe zielone są ufoludki.

No dobra, może nie całe zielone, tylko włosy :D Buty miałam czarne. I w ogóle byłam cała na czarno. Ale zaszalałam trochę i zrobiłam sobie zielone włosy tonerem Directions, odcień green Apple (choć jak dla mnie to szmaragd).
Toner jest położony na nierozjaśniane włosy. Zobaczcie co wyszło :)






Przepraszam za tą minę :D Zdjęcie w świetle łazienkowym :)
Taki efekt utrzymał mi się dwa dni, ale toner schodził około tygodnia przy codziennym myciu głowy. Pewnie jakbym miała rozjaśnione włosy efekt byłby dużo lepszy, ale i tak spodziewałam się, że na moich włosach wyjdzie słabiej :)
Teraz czas na fiolet :D

5.08.2011

Powolny i oporny powrót...

Ostatnimi czasy bardzo zaniedbałam mojego bloga. Właściwie to zaniedbałam całe moje internetowe życie, no moze poza zakupami, które stanowią pewną rozrywkę, odskocznię. Od czego? Od pracy oczywiście. Bo po powrocie z urlopu zasypał mnie nadmiar obowiązków. A że niestety nie cierpię na przerost asertywności to mam za swoje.
Ale nie o tym chciałam...
Chciałam powiedzieć, że w tym roku mój urlop był zimny, wietrzny i deszczowy, kąpałam się w śmierdzącej wodzie a mimo to były to moje najlepsze wakacje życia! Gdzie byłam? W ISLANDII !!!
Niestety nadal ciężko mi pisać o tym miejscu, bo jest całkowicie obezwładniające. Jeszcze sobie tego w głowie nie poukładałam. Mimo, że od powrotu minęło prawie półtora miesiąca, cały czas z łatwością mentalnie powracam do odwiedzonych miejsc i wtedy ciężko ze mną złapać kontakt. Te pustkowia....
Wkleję jednak kilka zdjęć, które moim zdaniem najlepiej oddają ducha Islandii. A jeśli komuś mało zapraszam na mój profil na Flickr. TUTAJ zdjęcia z Islandii a TUTAJ panoramy :)
REYKJAVIK























PLAŻA VIK
SKOGARFOSS
Dyrholaey
Myrdalsjokull
VIK
PUSTA GŁÓWNA DROGA KRAJOWA czyli zupełna normalka
góry lodowe na Jokulsarlon
góry lodowe na Jokulsarlon
Fiordy Wschodnie
okolice Reydarfjordur czyli Fiordy Wschodnie
HVERIR
GODAFOSS
HVERFELL
Leirhnjukur
Leirhnjukur czyli jak mawia Czerwonowłosa Wiedźma: istny Mordor. Dymiąca lawa po horyzont!
Leirhnjukur czyli jak mawia Czerwonowłosa Wiedźma: istny Mordor. Dymiąca lawa po horyzont!
Leirhnjukur
gejzer STROTKURR
między dwoma kontynentami czyli PINGVELLIR
odjechany Reykjavik i ich Flash Mob
symboliczny most łączący dwie płyty tektoniczne: północnoamerykańską i euroazjatycką, a wokół morze lawy!
Gunnuhver
A na koniec relaks w gorących źródłach BLUE LAGOON :)

P.S. Bardzo dziękuję wszystkim za tagi. Postaram się w jak najszybszym czasie nadrobić zaległości :)

13.06.2011

Zakupy w sieci c.d.

Obiecałam, że napiszę o dalszych losach zakupu sprzętu foto.

No cóż, zdecydowałam się na http://www.lider24.media.pl/ , bo zaoferowali mi najniższą cenę, no i byli niedaleko :) Czytałam opinie o tym sklepie w necie, wiedziałam że są wyjątkowo niepochlebne delikatnie mówiąc, czyli po prostu handlują towarem, którego nie mają i trzeba mieć anielską cierpliwość, bo realizacja zamówień trwa długo, ale miałam czas, postanowiłam poczekać, bo warto było.
Właściciel sklepu na początku określił mi czas realizacji na tydzień, ale kazałam mu sprawdzić, czy na pewno się da. Po sprawdzeniu wyszło 2 tygodnie, dla mnie spoko. Wpłatę chcieli 100%, co przy sprzęcie, który brałam oznaczało ponad 12tys. Zgodziliśmy się na 7500 czyli koszt aparatu i tyle wpłaciliśmy. Niestety, po 2 tygodniach cisza, ciężko się dodzwonić, sami się nie odzywają. W końcu info, że aparat będzie za 2 dni, fajnie. Po dwóch dniach dupa, za następne 2 dni, po następnych dwóch dniach znowu dupa i tak dalej. Nie muszę mówić, że aby się dodzwonić, skontaktować, trzeba cały siedzieć na telefonie, a i to nie gwarantuje że się dodzwonicie. Po trzech tygodniach od zamówienia sklep nie umiał mi określić kiedy towar będzie więc zażyczyliśmy sobie zwrotu wpłaconej kasy i na gwałtu rety zaczęliśmy szukać tego sprzętu w innych sklepach w Polsce. Nie było to łatwe, bo o ile aparat jeszcze się znajdzie od ręki, to z wybranym przeze mnie obiektywem była gorsza sprawa.
Ale się udało, w Chorzowie w sklepie http://www.fotoceny.pl/ . Kontakt po prostu świetny, bardzo elastyczni, przy braniu kompletu z kartami i dodatkową baterią trochę zjechali z ceny. Super. Tylko, że http://www.lider24.media.pl/ nie zwrócił kasy... bo księgowa nie dojechała... Zwrócą jutro czyli w czwartek, a w ogóle to czemu my chcemy zwrot, jak oni mówili, że aparat będą mieli w magazynie w środę. Na pytanie czy w związku z tym mają ten aparat na magazynie, bo jest środa, odpowiedź że nie. Mistrzostwo po prostu.
Zależało mi, żeby aparat mieć w piątek więc niestety musieliśmy uruchomić środki nieruszalne, a za obiektyw musiałam zapłacić kartą kredytową, co podrożyło koszty o 87zł (prowizja :/).
Udało się, aparat przybył w piątek, a kasa od lider24.media weszła na konto w czwartek wieczorem.
Niestety przez takie zachowanie sklepu lider24.media sprzęt kosztował mnie dużo więcej niż kosztowałby, gdybym miała czas na negocjacje, poszukanie itp. Kilkaset złotych więcej, bo sklepy, które mają sprzęt na stanie liczą sobie trochę więcej jednak. Nie chce mi się już tego liczyć.
Bardzo dziękuję sklepowi http://www.fotoceny.pl/ za pomoc w szybkiej realizacji zamówienia :) I bardzo polecam ten sklep. PROFI!!!
http://www.lider24.media.pl/ radzę omijać szerokim łukiem. Może to nie są oszuści, jak to można wyczytać w niektórych opiniach, ale to wyjątkowo nierzetelna, niesolidna i niesłowna firma!

A na koniec jeszcze powiem, że konwerter kupiłam w http://www.fotorimex.pl/ i tu też byłam bardzo zadowolona z obsługi.

I jeszcze wysyłałam zapytania do kilku sklepów, większość mnie olała, ale najlepszy chyba był www.fotomarzenie.pl, który mi odpisał, że wszystko jest u nich na stronie napisane i mogę sobie sprawdzić :D W życiu bym nie zgadła!


Jestem gotowa na wyjazd!




kupiłam aparat Canon 5D Mark II, obiektyw 70-200 F/2.8 L USM, konwerter EF 2x II, karty pamięci i zapasową baterię. Obiektyw dołączony do aparatu to zasób starszy ;)


Ciekawe czy się komuś chciało to przeczytać :D

7.06.2011

Alterra Deo-Balsam

czyli najgorszy dezodorant wszech czasów!

Podczas ostatnich zakupów w Rossmanie natknęłam się przy kasie na nowy dezodorant Alterra. O marce i balsamie do ciała tej firmy pisałam tutaj. Akurat był w promocji, kosztował niespełna 7zł, do tego to produkt ekologiczny, no i napisano, że pachnie szałwią i melisą :) Od razu wyobraziłam sobie Ouarzazate czyli mojego ulubionego kadzidlaka z pięcioraczków Comme Des Garcones i dezodorant wylądował w moim koszyku.

Deo-Balsam niestety nie pachnie jak Ouarzazate. Pachnie raczej jak cytrynowe surowe ciasto, ale w sumie to bardzo ciekawy zapach, temu zaprzeczyć się nie da ;) Co z tego, skoro zupełnie nie spełnia swoich podstawowych funkcji. Ja raczej niespecjalnie mam problemy z potliwością, a do tego dwa razy w tygodniu używam Antidral więc pocenie jest zredukowane niemal do zera. Wolę jednak używać na co dzień delikatnego dezodorantu, który będzie mnie dodatkowo zabezpieczał i przy okazji pielęgnował skórę. Po użyciu alterrowego specyfiku po godzinie wylądowałam z powrotem w domu żeby się umyć, ponieważ ... się spociłam i to bardzo!
Użyłam go tylko raz i NIGDY więcej tego nie zrobię! Długotrwałe uczucie świeżości przez cały dzień, też mi coś, pfff...! Dezodorant już wylądował w śmietniku.

Rozdanie u Sabbath :)

Chciałabym Wam polecić super rozdanie na blogu Sabbath Of Senses. Do wygrania są próbki niesamowicie pięknych i niedostępnych jeszcze w Polsce zapachów Sonoma Scent Studio.
Istnieje szansa, że zapachy pojawią się w Polsce. Aby się więcej dowiedzieć na ten temat przeczytajcie koniecznie posta Sabbath :)

2.06.2011

nieczyste zagrywki

Nie chciałam się na ten temat wypowiadać w ogóle. Napisałam jeden komentarz na blogu Marcina i to miał być koniec. Ale temat mnie męczył i dziś rano stwierdziłam, że jednak warto coś więcej powiedzieć.


Wyobraźcie sobie, ze Coca Cola wykupuje domenę Pepsi i ustawia przekierowanie na swoją stronę. Albo BMW podkupuje domenę mercedesową i robi to samo. Wszystko ok. No wiadomo, prawie ok, bo jednak trochę śliskie, ale akceptowalne.


A teraz wyobraźcie sobie, że Metallica wykupuje domenę Slayer'a. 
Albo Haruki Murakami Carlosa Zafona.
Albo James Cameron Stevena Spielberga.


Nie pasuje? Nie gra? Coś jest nie tak?


Bo nie wszystko z normalnego marketingu koncernów i firm da się przenieść do świata twórców i artystów. Po prostu i po ludzku nie. Mam nadzieję Marcinie, że uchwyciłeś tą delikatną różnicę.


Blogi Sabbath i Marcina bardzo wpłynęły na rozwój mojej pasji, a recenzje i wiedza tych osób inspirują mnie cały czas. Podkupywanie domen konkurencyjnych blogów i ustawianie przekierowywania na swój jest wstrętne i nie mogę tego akceptować.
Dlatego usunęłam Marcinie linka do Twojego bloga z mojego blogrolla, bo nie chcę go promować. Będę zaglądać do Ciebie, bo cenię Twoje pisanie, ale promować nie chcę.


eehhhh....

1.06.2011

Intelligence & Fantasy by The Beautiful Mind Series

czyli kicz nad kicze

Nie wiem jaka chora ciekawość pchnęła mnie do zakupu próbki tego zapachu na luckyscent. Miał pobudzać umysł, miałam się czuć w nim mądrzejsza (chociaż ja przecież jestem najmądrzejsza hehe), pisali też coś o summer memories, a ja tak lubię lato :) Że też mi nic nie zaświtało. Pewnie jednak nie jestem najmądrzejsza :D

To co pachnie na mnie dzisiaj przeszło moje oczekiwania, podeptało je i polazło do syfory. Ile ja już takich zapachów się w życiu nawąchałam. Cytrusowe owoce, kwiaciarniane kwiaty, wszystko posypane bergamotką, położone na bazie z cedru i sandałowca, przy czym tego pierwszego jest znacznie więcej i gorzkawo-cierpka zielona herbata nie wymieniona w nutach, ale czuję ją wyraźnie. FUJ! I to kosztuje 215$ za 100ml???!!!
Tym razem Geza Schoen nawet dla mnie przegiął.
Jako ilustracja najlepiej posłużyłyby jelenie na rykowisku, ale nie mam takowych. Muszę pomyśleć nad zrobieniem jakiegoś idealnie kiczowatego zdjęcia. A tym czasem z sieci :)

























Nuty zapachowe: 
nuta głowy: bergamotka, mandarynka, pomarańcza, różowy pieprz i karaibska magnolia
nuta serca: osmanthus, frezja, róża, kwiat tiare
nuta bazy: drzewo sandałowe, cedr, kaszmeran i piżmo