4.04.2011

Comme Des Garcons - Calamus

czyli wiosna wreszcie!























Zielony jak butelka, w której się znajduje. Jasna zieleń, świeża, młoda jeszcze ale już całkiem dobrze nasycona kolorem, słodkawa i nawet leciutko pudrowa. Sok z młodych, kruchych, soczystych bambusowych łodyżek otwiera zapach i go zamyka, bo kompozycja jest linearna, ale wcale nie ujmuje jej to uroku. 


Trwałość różna, potrafi zniknąć całkiem po dwóch godzinach, albo trwać przyczajony ujawniając się co jakiś czas piękną chmurą, ale ogólnie niestety brakuje mu mocy. Uwielbiam go jednak i nie oddam za nic :)








Nuty zapachowe: listki młodego bambusa, nasiona selera, korzeń arcydzięgla, owoce dzikiej róży 

4 komentarze:

  1. Ach, cóż za zapach na wiosnę! Dziękuję za przypomnienie o nim.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja za Calamusem nie przepadam. Jest ciekawy bez dwóch zdań, ale.. czy bardzo zaskoczę, kiedy napiszę, że zbyt świeży? ;) W sumie szkoda; może kiedyś przestaniemy się z C. rozmijać?
    W kwestii innej: w środę podreptam na pocztę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sabb, to Ty mnie nim zaraziłaś :)

    Wiedźmo, ale on taki świeży zielonością, bez beznadziejnych ozonowych nut, które mi tak przeszkadzają w zielonych kompozycjach Yves Rocher np.
    A na pocztę skoczę jutro. Miałam dzisiaj, ale dzieć mi się rozłożył na grypę żoładkową i musiałam się z pracy zrywać, żeby ją ze szkoły zabrać, bo jeszcze by autobus przyozdobiła inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń